Dzieci wliczane do obciążeń
Już dwukrotnie spotkałam się z pojęciem wliczania dzieci do obciążeń kredytu i podskórnie martwi mnie to, żeby w ostatniej chwili (po uzbieraniu wszelkich papierów i zawarciu umowy przedwstępnej) nie wyskoczyła z tego jakaś niemiła niespodzianka, że tak naprawdę jest to kredyt osiągalny tylko dla osób bezdzietnych.
W wersji doradczyni OpenFinse takie obciążenie było wstrząsające, bo ze zdolności kredytowej, którą wyliczyła na 120 tysięcy (przy zarobku 2 300 brutto), możliwość wzięcia kredytu spadła do 14 tysięcy z powodu istnienia dzieci.
W wersji mBanku (mającym być kredytodawcą) zdolność kredytowa z tej pensji wzrosła do 178 tysięcy i niby wszystko jest ok. że do takiej kwoty mogę szukać zakupu. Ale na pod koniec spotkania, gdy zaczęłam drążyć temat ile ja dzieci mam prawidłowo zgłosić we wniosku kredytowym jako samotna matka (bez zdolności kredytowej i z zastępcą), bo mam jeszcze dwoje na własnym utrzymaniu - nieletniego syna i maturzystkę (pełnoletnią) szykującą na studia dzienne, to usłyszałam, żebym się nie martwiła, bo w takiej sytuacji "do obciążeń kredytu" tego pełnoletniego dziecka nie trzeba wliczać...
No weź się człowieku nie martw, jak ja już teraz nic nie rozumiem, co to są te całe obciążenia dziećmi. Czy ja szukam mieszkania na wielkość symulacji, która ma jakikolwiek sens, czy nie ma ona najmniejszego sensu, bo ktoś nie uwzględnił jeszcze "obciążenia kredytu dziećmi" i wyskoczy mi z tym jak Filip z konopi, kiedy ja przerobię pięć urzędów, dziesięć opłat i namieszam ludziom w głowach, że kupię od nich coś, czego wcale nie będę w stanie kupić (jest różnica między 170 tysięcy, a 14 tysięcy
).
Czy ktoś wie, jak się liczy obciążenie Kredytu na Swoim dziećmi i co to w ogóle jest? (Zachowując pozytywne myślenie, że jednak nie polityka antyrodzinna.)